Cóż to był za prezent! Najstarszy z moich synów – Czcibor – 20 października obchodzi urodziny, w tym roku 14. Ciasto, rodzina, prezenty i koledzy musieli tym razem przyjść wcześniej, bo w sam dzień urodzin plany były inne. Borek otrzymał prezent, który nie dość, że mógł „tylko” obejrzeć, to jeszcze musiał po to pojechać do Gniezna. Nie było to zresztą niespodzianka, sam bowiem brał udział w jego przygotowaniu. Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, zaprosiło mnie do współpracy przy tworzeniu wystawy „Piast Total War”. Pod tytułem parafrazującym tytuł światowej sławy gry, kryje się ekspozycja ukazującą wojskowość polską doby pierwszych Piastów.
Kilka miesięcy wcześniej dyrektor Michał Bogacki zaproponował mi zostanie jednym z kuratorów wystawy. To niezwykły honor, a do tego radocha, brać udział w czymś takim i to z tak niebagatelnym zespołem. Poza mną i samym dyrektorem Michałem, kuratorami byli także Paweł Kucypera (niezrównany dzisiaj badacz średniowiecznych mieczy), dr Piotr „Niemir” Kotowicz z Muzeum Historycznego w Sanoku oraz dr Arkadiusz Michalak, dyrektor Muzeum Archeologiczne Środkowego Nadodrza w Świdnicy. Zabytki wypożyczone zostały z wielu polskich muzeów oraz kilku instytutów Polskiej Akademii Nauk. Pokazano broń zaczepną i ochronną. Zaczynając od tej drugiej, niezwykle ciekawie było zobaczyć hełm z Silniczki, który zgnieciony na płask, przez tysiąclecie przeleżał pod drogą. Niedawno na podstawie opracowań pisałem o nim do mojej książki „O broni Słowian. Na wojnie i w kulturze”, ale pierwszy raz mogłem podziwiać go na żywo. Pośród broni zaczepnej moją największą uwagę przykuwają miecze, m.in. ten, dziwerowany z Machowa, którego kopię posiadam i prezentuję w ramach „Mieczy Europy”, czy egzemplarz z Dołhobyczowa (pow. hrubieszowski). Gniezno z własnych zbiorów pokazało nakładkę głowicy, wykonaną kości, która stała się jednym z bardziej znanych reprezentantów kolekcji tego muzeum. Pokazano też przekrój typów toporów, zarówno tych mogących być narzędziem ciesielskim, z powodzeniem stosowanym w walce, jak i wzorów uznawanych za czysto bojowe – wachlarzowate (dziś zwane daneaxe), T-kształtne (zwane też typem Lunow), czy czekany. Nie zabrakło grotów włóczni, głowic buław, czy bijaków kiścieni. Dla zobrazowanie skuteczności oręża, wyeksponowano dwie czaszki z pęknięciem od ciosu toporem i cięciem miecza. A, że broń wiąże się oczywiście z niezwykle rozbudowaną sferą symboliczną i religijną, naprowadzono widza i na ten tor, pokazując miniaturowe toporki-amulety, czy drewnianą miniaturę skrzydełkowej włóczni z Wolina. Celowo nie rozpisuję się tu szeroko o żadnej z tych broni, bo zachęcam już teraz do lektury wspomnianej książki „O broni Słowian...”, która ukazać się powinna w najbliższych miesiącach.
Równie ważnym medium do prowadzenia narracji na wystawie „Piast Total War” jest jej warstwa graficzna, z ciekawie zaprojektowanymi planami sytuacyjnymi najważniejszych bitew rodzącego się „Oręża Polskiego” oraz nowoczesnymi pracami plastycznymi odnoszącymi się do ikonografii z epoki wczesnego średniowiecza.
Czytelnik pewnie już się niecierpliwi, co z tym prezentem! Już, już dochodzimy. Otóż trzonem opowieści całej wystawie są losy fikcyjnej postaci Niemira, o którym opowiadanie stworzył Maciej Lewandowski. Podzielone zostało na 6 części, odpowiadających kolejnym etapom kariery wojownika, „od kołyski, do rady książęcej”. Każda ze scen, zilustrowana została zdjęciem postaci naturalnej wielkości, w którą wcieliliśmy się my – klan Górewiczów. Tak więc:
1. nasz Oskar jest kilkuletnim Niemirem (tuż po postrzyżynach), który w roku 984 bawi się jeszcze kijem udającym miecz i słucha opowieści o księciu i jego bojach,
2. kilka lat później, w 990 roku Niemir jest już okazjonalnie powoływanym pod broń łucznikiem, zbrojnym dodatkowo w drewnianą maczugę i tarczę z wikliny, krytej skórą. Tak, to już prezent Czcibora – w ten sposób przechodząc przez 14. urodziny, będące kolejnym momentem przejściowym w drodze do stania się wojownikiem, stał się częścią tak ważnej wystawy tak szacownego muzeum, prezentując to, czym zajmuje się nasza rodzina – słowiańską wojaczkę,
3. odwagą nadal młody Niemir (nadal mój Czcibor) zasłużył sobie, by wejść do drużyny jako tarczownik, i odtąd przygotowywany był do tego, by walczyć w szyku wraz z innymi, posługiwał się już żelaznym orężem – włócznią i toporem, a życie chronił tarczą o żelaznym umbie i prostym hełmem żebrowym, za osłonę korpusu służyła mu jeszcze tylko specjalna, gruba odzież, a mamy rok 995,
4. szkolenie i doświadczenie wynosi Niemira do drużyny bliższej księciu, w roku 1002 jest już w pełni ukształtowanym, wszechstronnym drużynnikiem, potrafiącym walczyć pieszo i konno, wszystkimi rodzajami broni, ma miecz (niezdobionego typu X) i wyspecjalizowany typ grotu włóczni, nosi kolczugę i hełm jednoelementowy z nosalem, ma już swoje lata, przeto w tę rolę wcieliłem się ja sam,
5. podobnie jak w Niemira-wojewodę, noszącego charakterystyczny złoty szyszak, zdobiony miecz typu S i dziwerowaną włócznię skrzydełkową, świadczące o przynależności do elity, i konno dowodzącego jednostkami w 1018 r.,
6. swoje lata może i mam, ale nie wystarczyło to, by nie obyło się bez postarzania na potrzebę ostatniego slajdu z życia Niemira, kiedy to pobliźniony i zmęczony, ale w bogatej brokatami tunice i przy swoim drogim mieczu zasiada w otoczeniu księcia, służąc radą i barwnymi opowieściami o dawnych bitwach.
Do wykonania zdjęć, zaprosiliśmy Marka Kalisińskiego, którego zapraszałem do współpracy przy bardzo wielu wydarzeniach. Zresztą, moja podobizna, która „zdobi” (zwróćcie uwagę na cudzysłów) oficjalny plakat wystawy, też jest spod Marka migawki. Pięć zdjęć do historii Niemira wykonaliśmy podczas jednej sesji w skansenie Ukranenland w Torgelow, a moje zdjęcie konne, gdy dosiadłem (przeważnie) sympatycznej Bawarki w Stajni Galoper w Tanowie pod Szczecinem, należącej do Agnieszki i Jarka Soboli.